Mittwoch, 20. April 2022
Der Krieg und die Radtour
Eine der frühen Erinnerungen meiner Kindheit ist die Kuba-Krise. So richtig verstanden habe ich damals nicht, dass die USA die Stationierung von Atomraketen auf Kuba direkt vor ihrer Haustüre auf keinen Fall zulassen wollten. Aber dass damals die Welt sich für etwa eine Woche in höchster Gefahr befand, in einem Atomkrieg ausgelöscht zu werden, hat sich dem damals Zwölfjährigen nachhaltig eingeprägt. Und auch in den Folgejahren während des sogenannten Kalten Kriegs war ja das Risiko des Weltendes durch einen Atomkrieg nicht viel geringer.

Wie erleichtert war ich und bestimmt auch viele andere Menschen, als im Zuge der Annäherung der beiden Blöcke die Atomwaffen weniger wurden, mit denen man die Welt in den alten Zeiten gleich mehrfach hätte total auslöschen können.
Und als schließlich Stück für Stück der sogenannte Eiserne Vorhang - die Grenze zwischen dem Osten und dem Westen - zerfiel und der Wandel durch Handel einsetzte, gewöhnte ich mich gerne an die Abwesenheit von Kriegs- und Vernichtungsdrohung. Es schien ja tatsächlich so, dass Vernunft, Toleranz, Achtung der Menschen voreinander wenigstens innerhalb von Europa Stabilität und Bestand haben könnten.

Der 24. Februar war ein Schock für mich. Plötzlich waren Atomkrieg und Vernichtung der gesamten Welt wieder sehr real und sind es bis heute. Plötzlich stand uns und noch mehr unseren Nachbarländern im Osten ein brutaler Krieg direkt vor der Haustür und die Gefahr ist groß, dass er schnell auch auf andere Länder und auf uns übergreifen kann.

Obwohl das natürlich nicht der erste und wichtigste Gedanke war, schien mir damit auch die Radtour zu unseren polnischen Freunden als zumindest fraglich. Denn auch jetzt noch ist kaum abschätzbar, wie die Situation bis dahin bei uns und in Polen sein wird und es gibt bestimmt wichtigere Dinge zu tun, als sich um eine Radtour zu kümmern.

Wie wohl viele andere Menschen in meiner Umgebung auch hätte ich es nicht für möglich gehalten, dass heutzutage ein Krieg mitten in Europa möglich sein könnte.

Im Nachhinein musste ich allerdings erkennen, dass dieser Krieg bereits mehrere Jahre vorher schon begonnen hatte und ich und auch viele andere in Deutschland ihn wohl nicht richtig wahrnehmen wollten. Auch war leider im Nachhinein klar, dass sich bei mir und vielen anderen eine durch Wunschdenken völlig verfehlte Einschätzung des russischen Regimes festgesetzt hatte. Denn jeder, der das wollte konnte schon vorher sehen, wie bestialisch und rücksichtslos gegen Zivilbevölkerung und Infrastruktur die Kriege in Tschetschenien und Syrien geführt, wie hemmungslos Kritiker des Putin-Regimes vergiftet und ermordet wurden und mit wieviel Lügen von den russischen Medien, über soziale Netzwerke und durch Computerhacking versucht wurde, Zwietracht und Streit in die westliche Welt hineinzutragen bis hin zur Unterstützung von Trump, Marine Le Pen, der deutschen AFD und anderen rechtspopulistischen Parteien und Strömungen.

Gleichzeitig ist auch zu erkennen, dass die direkten Nachbarn Russlands und die Länder in seiner Nachbarschaft, die sich aus seiner Einflussphäre gelöst haben diesen Illusionen nie in diesem Maße angehangen haben. Zu präsent ist vermutlich dort noch das Bewusstsein, wie die zentrale Macht schon immer mit unterjochten Nationen und auch der eigenen Bevölkerung umgegangen ist. Und wenn man in die Geschichte zurückschaut, sieht man, dass Russland nie wirklich aufgehört hat, von einem autokratischen Zaren regiert zu werden, der mit allen Mitteln seine Macht festzuhalten bestrebt ist, der sich gemeinsam mit einer kleinen Clique auf Kosten der Bevölkerung und des Landes bereichert und dem das Wohl seiner Untertanen letztlich gleichgültig ist.

Noch gefangen in meiner ersten passiven Betroffenheit sah ich dann aber mit Bewunderung, wie massiv und selbstverständlich die Menschen und die Regierung in Polen und in Dobrzen-Wielcki die aus der Ukraine fliehenden Menschen aufnahmen und sie unterstützten und erkannte, dass es jetzt gerade darauf ankommt, anzupacken, etwas zu tun und klare Signale gegen die aggressive und unmenschliche Kriegspolitik zu tun.

Und ein winziger Beitrag dazu, wenn bestimmt auch nicht der wichtigste, ist es sicherlich auch, wenn wir durch unsere Fahrradtour zeigen, dass wir mit unsrer polnischen Partnergemeinde zusammenstehen und uns nicht einschüchtern lassen, sondern gemeinsam für Völkerverständigung, Freiheit und Demokratie einstehen.

 
Wojna i jazda na rowerze

Jednym z najwcześniejszych wspomnień z mojego dzieciństwa jest kubański kryzys rakietowy. Nie bardzo rozumiałem wtedy, że USA chciały zapobiec rozmieszczeniu rakiet nuklearnych na Kubie tuż za jej progiem. Jednak fakt, że przez tydzień światu groziła zagłada w wyniku wojny atomowej, wywarł na dwunastolatku ogromne wrażenie. Nawet w następnych latach, w okresie tzw. zimnej wojny, ryzyko końca świata w wyniku wojny jądrowej nie było dużo mniejsze.

Z jaką ulgą przyjąłem, i jestem pewien, że wielu innych ludzi, fakt, że w trakcie zbliżenia obu bloków zmniejszyła się ilość broni jądrowej, za pomocą której w dawnych czasach świat mógł zostać kilkakrotnie całkowicie unicestwiony.
A kiedy w końcu, kawałek po kawałku, tak zwana żelazna kurtyna - granica między Wschodem a Zachodem - rozpadła się i zaczęły się zmiany w handlu, chętnie przyzwyczaiłem się do braku gróźb wojny i zagłady. Naprawdę wydawało się, że rozsądek, tolerancja, szacunek dla innych mogą mieć stabilność i trwałość, przynajmniej w Europie.

24 lutego był dla mnie szokiem. Nagle wojna nuklearna i zniszczenie całego świata stały się znowu bardzo realne, i tak jest do dziś. Nagle u naszych drzwi, a jeszcze bardziej u naszych sąsiadów na Wschodzie, pojawiła się brutalna wojna, a niebezpieczeństwo, że może się ona szybko rozprzestrzenić na inne kraje i na nas, jest ogromne.

Choć oczywiście nie była to pierwsza i najważniejsza myśl, to jednak sprawiła, że wycieczka rowerowa do naszych polskich przyjaciół wydała się co najmniej wątpliwa. Bo nawet teraz trudno oszacować, jak do tego czasu będzie wyglądała sytuacja z nami w Polsce, a na pewno są ważniejsze rzeczy do zrobienia niż martwienie się o wycieczkę rowerową.

Podobnie jak zapewne wiele innych osób z mojego otoczenia, nie pomyślałbym, że w dzisiejszych czasach w środku Europy może wybuchnąć wojna.

Z perspektywy czasu musiałem jednak zdać sobie sprawę, że ta wojna zaczęła się już kilka lat wcześniej i że ja, a także wiele innych osób w Niemczech prawdopodobnie nie chciało jej właściwie postrzegać. Niestety, z perspektywy czasu stało się jasne, że ja i wielu innych na skutek myślenia życzeniowego całkowicie błędnie oceniliśmy reżim rosyjski. Ponieważ każdy, kto chciał, mógł wcześniej zobaczyć, w jak bestialski i bezwzględny sposób prowadzono wojny w Czeczenii i Syrii przeciwko ludności cywilnej i infrastrukturze, jak bez ograniczeń truto i mordowano krytyków reżimu Putina oraz jak wielu kłamstw używano w rosyjskich mediach, za pośrednictwem sieci społecznościowych i poprzez hakerstwo komputerowe, próbując wprowadzić niezgodę i spory w świecie zachodnim, aż po poparcie dla Trumpa, Marine Le Pen, niemieckiej AFD i innych prawicowych partii i ruchów populistycznych.

Jednocześnie można zauważyć, że bezpośredni sąsiedzi Rosji oraz kraje sąsiadujące z nią, które wyłamały się z jej strefy wpływów, nigdy nie trzymały się tych złudzeń w takim stopniu. Świadomość tego, jak władza centralna zawsze postępowała z podbitymi narodami, a także z własną ludnością, jest tam chyba wciąż zbyt obecna. A jeśli spojrzeć wstecz na historię, widać, że Rosja nigdy tak naprawdę nie przestała być rządzona przez autokratycznego cara, który wszelkimi sposobami dąży do utrzymania władzy, który wzbogaca się wraz z niewielką kliką kosztem ludności i kraju, i któremu ostatecznie obojętne jest dobro poddanych.

Wciąż jednak ogarnięty początkową bierną konsternacją, zobaczyłem z podziwem, jak masowo i naturalnie ludzie i rząd w Polsce i w Dobrzeniu Wielkim przyjęli i wsparli ludzi uciekających z Ukrainy, i zdałem sobie sprawę, że teraz trzeba wziąć się do pracy, zrobić coś i wysłać wyraźne sygnały przeciwko agresywnej i nieludzkiej polityce wojennej.

I mały wkład w to, choć z pewnością nie najważniejszy, jest także wtedy, gdy poprzez naszą wycieczkę rowerową pokazujemy, że stoimy razem z naszą polską wspólnotą partnerską i nie dajemy się zastraszyć, lecz wspólnie opowiadamy się za międzynarodowym porozumieniem, wolnością i demokracją.
Przetłumaczono za pomocą www.DeepL.com/Translator (wersja darmowa)
.

... comment