... newer stories
Freitag, 16. September 2022
Tag 8, von Legnica nach Wroclaw
wolfgang volk, 00:41h
Die Felder waren so vom Regen des Vortags vollgetrunken, dass an einigen Stellen noch Pfützen auf den Äckern zu sehen waren.
Aber heute war das Wetter gut.
Das konnte man anfangs von den Straßen nicht unbedingt sagen. Es rüttelte ordentlich von unten und nachdem wir eine lange Baustelle passiert hatten, auf deren Grund es sich eigentlich besser fahren ließ als auf der Nebenstraße vorher, stellte ich fest, dass eine Halterung meiner Packtasche den dauernden Stößen nicht standgehalten hatte und aus der Halterung gerutscht war: Unsere erste und hoffentlich einzige Panne bisher auf der gesamten Tour.
Mit ein bisschen Geduld, meinem Taschenmesser und einem Imbusschlüsselsatz ließ sich das Malheur jedoch zügig beheben. Aber von da an fuhr ich doch etwas vorsichtiger und langsamer auf schwierigen Passagen, um möglichst mit dem Gepäck anzukommen.
Doch Georg, unser Navigator, änderte auch öfter mal die eigentlich geplante Route und wir fuhren dann lieber auf einem guten straßenbegleitenden Radweg einer Hauptstraße als auf holprigen Nebenstraßen.
Bald erreichten wir zum ersten Mal die Oder und erblickten auch den Oderradweg, wie er hier auf dem Foto deutlich an den Spuren im Gras zu erkennen ist. Darauf verzichteten wir aber. Vielleicht beim nächsten Mal, wenn wir mit Mountainbikes da sind?
Sehr beeindruckt waren wir von der Zisterzienserabtei Kloster Leubus, die wir kurz nach dem Passieren der Oder erreichten. Das ist ein wirklich sehr interessantes und bedeutendes Baudenkmal, das 1175 gegründet wurde und mit seiner 223 Meter langen Hauptfassade als eine der größten Anlagen dieser Art gilt. Von dort wurde im Mittelalter die Ostkolonisation koordiniert.
Am Kloster gab es auch ein nettes Lokal, in dem wir natürlich einen kleinen Imbiss zu uns nahmen.
Weiter ging es zügig und angenehm entlang der Hauptstraße auf einem sehr guten Radweg, bis Stephan wie so oft um die späte Mittagszeit vorschlug, einen kleinen Abstecher in einen Ort neben unsrer Route zu machen. Eine kurze Überprüfung der Siedlung mit Google-Maps ergab zwei Einkehrmöglichkeiten und wir bogen ab. Das war wirklich eine sehr gute Eingebung Stephans, denn wir landeten auf dem Weingut Winnice Jaworek mit seinem dazu gehörigen Restaurant und kamen in den Genuss eines wirklich sehr delikaten Essens in einem wunderbaren Restaurant und eines nicht minder delikaten Weißweins, der aus einer Rebsorte gekeltert war, von der wir noch nie vorher etwas gehört hatten, die man sich aber merken sollte: Solaris.
Sehr zufrieden und gesättigt und etwas beschwingt radelten wir schließlich weiter. Der Name der Rebsorte hatte bei mir Assoziationen in Richtung von Stanislaw Lem und seinem Sience-Fiction-Roman Solaris geweckt und tatsächlich schien es so, als entwickle sich selbst bei einigen sehr schlechten und rumpeligen Straßenabschnitten doch durch den Einfluss des Weins ein kleines Luftkissen zwischen meinem Rad und der Asfaltschicht.
Die gezeigte Route schlugen wir dann aber trotzdem aus und fuhren lieber einen kleinen Umweg auf der Hauptstraße weiter.
Recht bald gerieten wir in einen PKW-Stau auf der Straße und stellten fest, dass dies der Beginn des Feierabendverkehrs von Wroclaw war. Mühsam kämpften wir uns durch das Autogewühl, bis wir schließlich einen straßenbegleitenden Radweg erreichten, der links der Straße in Richtung der Stadt führte. DIe war aber immerhin noch 14 Kilometer weg. Aber uns entgegen kam auf der fast schnurgraden Piste eine schier endlose Kolonne von Autos, die uns dann auch bis in die Kernstadt begleitete.
Sehr positiv fiel uns auf, dass in der Stadt sehr viel Rad gefahren wird und es auch ein sehr gut ausgebautes Radnetz gibt.
Wroclaw ist von allen Städten, die wir auf unserer Tour gesehen haben, die absolut beeindruckendste. Wir hatten ein Hotel direkt am zentralen Marktplatz gebucht und wussten überhaupt nicht, was wir zuerst fotografieren sollten, so übervoll von wunderschönen historischen Gebäuden ist die Stadt - ein echtes Highlight, das man auf jeden Fall einmal besuchen sollte.
Und hier ist wieder die tägliche Animation der Tour:
https://www.relive.cc/view/v7O9BRN4EL6
Dzień 8, z Legnicy do Wrocławia
Pola były tak przemoczone od deszczu z poprzedniego dnia, że w niektórych miejscach na polach wciąż widać było kałuże. Ale dziś pogoda była dobra.
Niekoniecznie to samo można było powiedzieć o drogach na początku. Trzęsło od dołu i po minięciu długiego placu budowy, po którym faktycznie jechało się lepiej niż po wcześniejszej bocznej drodze, odkryłem, że jeden z uchwytów mojej sakwy nie wytrzymał ciągłych wstrząsów i wysunął się z uchwytu: nasza pierwsza i miejmy nadzieję jedyna jak dotąd awaria na całej trasie.
Przy odrobinie cierpliwości, moim scyzoryku i zestawie kluczy imbusowych udało się szybko naprawić usterkę. Ale od tego momentu na trudnych fragmentach jechałem nieco ostrożniej i wolniej, aby w miarę możliwości dojechać z bagażem.
Ale Georg, nasz nawigator, często zmieniał zaplanowaną trasę i woleliśmy jechać dobrą ścieżką rowerową wzdłuż głównej drogi niż wyboistymi bocznymi drogami.
Wkrótce dotarliśmy po raz pierwszy do Odry i zobaczyliśmy ścieżkę rowerową Odry, co wyraźnie widać na zdjęciu po śladach w trawie. Ale nie zrobiliśmy tego - może następnym razem, gdy będziemy tam z rowerami górskimi...
Duże wrażenie zrobiło na nas opactwo cystersów w klasztorze Leubus, do którego dotarliśmy tuż po minięciu Odry. Jest to naprawdę bardzo ciekawy i ważny zabytek, założony w 1175 roku, który ze swoją 223-metrową fasadą główną uważany jest za jeden z największych kompleksów tego typu. To stamtąd w średniowieczu koordynowano kolonizację wschodnią.
Przy klasztorze była też fajna knajpka, w której oczywiście coś przekąsiliśmy.
Kontynuowaliśmy wartko i przyjemnie wzdłuż głównej drogi na bardzo dobrej ścieżce rowerowej, aż Stephan zasugerował, jak to często robi około późnej pory lunchu, że zrobimy mały objazd do wioski obok naszej trasy. Szybkie sprawdzenie osady za pomocą Google Maps ujawniło dwa miejsca do zatrzymania się i skręciliśmy. To była naprawdę bardzo dobra inspiracja Stephana, bo trafiliśmy do winnicy Winnice Jaworek z przynależną do niej restauracją i delektowaliśmy się naprawdę bardzo delikatnym posiłkiem we wspaniałej restauracji i nie mniej delikatnym białym winem zrobionym z odmiany winogron, o której nigdy wcześniej nie słyszeliśmy, ale która powinna zostać zapamiętana: Solaris.
Bardzo zadowoleni, nasyceni i nieco podnieceni, pojechaliśmy w końcu na rowerach dalej. Nazwa odmiany winorośli budziła we mnie skojarzenia w kierunku Stanisława Lema i jego powieści science fiction Solaris, i rzeczywiście wydawało się, że nawet na niektórych bardzo złych i wyboistych odcinkach drogi, między moim rowerem a warstwą asfaltu wytworzyła się niewielka poduszka powietrzna pod wpływem wina...
Mimo to nie pojechaliśmy pokazaną trasą i woleliśmy zrobić małe objazdy na głównej drodze.
Wkrótce wpadliśmy w korek na drodze i zorientowaliśmy się, że to początek wieczornych godzin szczytu we Wrocławiu. Przedzieraliśmy się przez tłum samochodów, aż w końcu dotarliśmy do przydrożnej ścieżki rowerowej, która prowadziła na lewo od drogi w kierunku miasta. Ale wciąż było to 14 kilometrów. Ale na prawie martwej prostej drodze spotkał nas pozornie niekończący się sznur samochodów, który potem towarzyszył nam aż do centrum miasta.
Zauważyliśmy bardzo pozytywnie, że w mieście jeździ się dużo na rowerze i że jest też bardzo dobrze rozwinięta sieć rowerowa.
Ze wszystkich miast, które widzieliśmy na naszej trasie, Wrocław robi największe wrażenie. Mieliśmy zarezerwowany hotel tuż przy centralnym rynku i nie wiedzieliśmy co sfotografować najpierw, tak pełne pięknych zabytkowych budynków jest to miasto - prawdziwa atrakcja, którą zdecydowanie powinniście odwiedzić raz.
A oto animacja z wycieczki:
https://www.relive.cc/view/v7O9BRN4EL6
Przetłumaczono za pomocą www.DeepL.com/Translator (wersja darmowa)
Aber heute war das Wetter gut.
Das konnte man anfangs von den Straßen nicht unbedingt sagen. Es rüttelte ordentlich von unten und nachdem wir eine lange Baustelle passiert hatten, auf deren Grund es sich eigentlich besser fahren ließ als auf der Nebenstraße vorher, stellte ich fest, dass eine Halterung meiner Packtasche den dauernden Stößen nicht standgehalten hatte und aus der Halterung gerutscht war: Unsere erste und hoffentlich einzige Panne bisher auf der gesamten Tour.
Mit ein bisschen Geduld, meinem Taschenmesser und einem Imbusschlüsselsatz ließ sich das Malheur jedoch zügig beheben. Aber von da an fuhr ich doch etwas vorsichtiger und langsamer auf schwierigen Passagen, um möglichst mit dem Gepäck anzukommen.
Doch Georg, unser Navigator, änderte auch öfter mal die eigentlich geplante Route und wir fuhren dann lieber auf einem guten straßenbegleitenden Radweg einer Hauptstraße als auf holprigen Nebenstraßen.
Bald erreichten wir zum ersten Mal die Oder und erblickten auch den Oderradweg, wie er hier auf dem Foto deutlich an den Spuren im Gras zu erkennen ist. Darauf verzichteten wir aber. Vielleicht beim nächsten Mal, wenn wir mit Mountainbikes da sind?
Sehr beeindruckt waren wir von der Zisterzienserabtei Kloster Leubus, die wir kurz nach dem Passieren der Oder erreichten. Das ist ein wirklich sehr interessantes und bedeutendes Baudenkmal, das 1175 gegründet wurde und mit seiner 223 Meter langen Hauptfassade als eine der größten Anlagen dieser Art gilt. Von dort wurde im Mittelalter die Ostkolonisation koordiniert.
Am Kloster gab es auch ein nettes Lokal, in dem wir natürlich einen kleinen Imbiss zu uns nahmen.
Weiter ging es zügig und angenehm entlang der Hauptstraße auf einem sehr guten Radweg, bis Stephan wie so oft um die späte Mittagszeit vorschlug, einen kleinen Abstecher in einen Ort neben unsrer Route zu machen. Eine kurze Überprüfung der Siedlung mit Google-Maps ergab zwei Einkehrmöglichkeiten und wir bogen ab. Das war wirklich eine sehr gute Eingebung Stephans, denn wir landeten auf dem Weingut Winnice Jaworek mit seinem dazu gehörigen Restaurant und kamen in den Genuss eines wirklich sehr delikaten Essens in einem wunderbaren Restaurant und eines nicht minder delikaten Weißweins, der aus einer Rebsorte gekeltert war, von der wir noch nie vorher etwas gehört hatten, die man sich aber merken sollte: Solaris.
Sehr zufrieden und gesättigt und etwas beschwingt radelten wir schließlich weiter. Der Name der Rebsorte hatte bei mir Assoziationen in Richtung von Stanislaw Lem und seinem Sience-Fiction-Roman Solaris geweckt und tatsächlich schien es so, als entwickle sich selbst bei einigen sehr schlechten und rumpeligen Straßenabschnitten doch durch den Einfluss des Weins ein kleines Luftkissen zwischen meinem Rad und der Asfaltschicht.
Die gezeigte Route schlugen wir dann aber trotzdem aus und fuhren lieber einen kleinen Umweg auf der Hauptstraße weiter.
Recht bald gerieten wir in einen PKW-Stau auf der Straße und stellten fest, dass dies der Beginn des Feierabendverkehrs von Wroclaw war. Mühsam kämpften wir uns durch das Autogewühl, bis wir schließlich einen straßenbegleitenden Radweg erreichten, der links der Straße in Richtung der Stadt führte. DIe war aber immerhin noch 14 Kilometer weg. Aber uns entgegen kam auf der fast schnurgraden Piste eine schier endlose Kolonne von Autos, die uns dann auch bis in die Kernstadt begleitete.
Sehr positiv fiel uns auf, dass in der Stadt sehr viel Rad gefahren wird und es auch ein sehr gut ausgebautes Radnetz gibt.
Wroclaw ist von allen Städten, die wir auf unserer Tour gesehen haben, die absolut beeindruckendste. Wir hatten ein Hotel direkt am zentralen Marktplatz gebucht und wussten überhaupt nicht, was wir zuerst fotografieren sollten, so übervoll von wunderschönen historischen Gebäuden ist die Stadt - ein echtes Highlight, das man auf jeden Fall einmal besuchen sollte.
Und hier ist wieder die tägliche Animation der Tour:
https://www.relive.cc/view/v7O9BRN4EL6
Dzień 8, z Legnicy do Wrocławia
Pola były tak przemoczone od deszczu z poprzedniego dnia, że w niektórych miejscach na polach wciąż widać było kałuże. Ale dziś pogoda była dobra.
Niekoniecznie to samo można było powiedzieć o drogach na początku. Trzęsło od dołu i po minięciu długiego placu budowy, po którym faktycznie jechało się lepiej niż po wcześniejszej bocznej drodze, odkryłem, że jeden z uchwytów mojej sakwy nie wytrzymał ciągłych wstrząsów i wysunął się z uchwytu: nasza pierwsza i miejmy nadzieję jedyna jak dotąd awaria na całej trasie.
Przy odrobinie cierpliwości, moim scyzoryku i zestawie kluczy imbusowych udało się szybko naprawić usterkę. Ale od tego momentu na trudnych fragmentach jechałem nieco ostrożniej i wolniej, aby w miarę możliwości dojechać z bagażem.
Ale Georg, nasz nawigator, często zmieniał zaplanowaną trasę i woleliśmy jechać dobrą ścieżką rowerową wzdłuż głównej drogi niż wyboistymi bocznymi drogami.
Wkrótce dotarliśmy po raz pierwszy do Odry i zobaczyliśmy ścieżkę rowerową Odry, co wyraźnie widać na zdjęciu po śladach w trawie. Ale nie zrobiliśmy tego - może następnym razem, gdy będziemy tam z rowerami górskimi...
Duże wrażenie zrobiło na nas opactwo cystersów w klasztorze Leubus, do którego dotarliśmy tuż po minięciu Odry. Jest to naprawdę bardzo ciekawy i ważny zabytek, założony w 1175 roku, który ze swoją 223-metrową fasadą główną uważany jest za jeden z największych kompleksów tego typu. To stamtąd w średniowieczu koordynowano kolonizację wschodnią.
Przy klasztorze była też fajna knajpka, w której oczywiście coś przekąsiliśmy.
Kontynuowaliśmy wartko i przyjemnie wzdłuż głównej drogi na bardzo dobrej ścieżce rowerowej, aż Stephan zasugerował, jak to często robi około późnej pory lunchu, że zrobimy mały objazd do wioski obok naszej trasy. Szybkie sprawdzenie osady za pomocą Google Maps ujawniło dwa miejsca do zatrzymania się i skręciliśmy. To była naprawdę bardzo dobra inspiracja Stephana, bo trafiliśmy do winnicy Winnice Jaworek z przynależną do niej restauracją i delektowaliśmy się naprawdę bardzo delikatnym posiłkiem we wspaniałej restauracji i nie mniej delikatnym białym winem zrobionym z odmiany winogron, o której nigdy wcześniej nie słyszeliśmy, ale która powinna zostać zapamiętana: Solaris.
Bardzo zadowoleni, nasyceni i nieco podnieceni, pojechaliśmy w końcu na rowerach dalej. Nazwa odmiany winorośli budziła we mnie skojarzenia w kierunku Stanisława Lema i jego powieści science fiction Solaris, i rzeczywiście wydawało się, że nawet na niektórych bardzo złych i wyboistych odcinkach drogi, między moim rowerem a warstwą asfaltu wytworzyła się niewielka poduszka powietrzna pod wpływem wina...
Mimo to nie pojechaliśmy pokazaną trasą i woleliśmy zrobić małe objazdy na głównej drodze.
Wkrótce wpadliśmy w korek na drodze i zorientowaliśmy się, że to początek wieczornych godzin szczytu we Wrocławiu. Przedzieraliśmy się przez tłum samochodów, aż w końcu dotarliśmy do przydrożnej ścieżki rowerowej, która prowadziła na lewo od drogi w kierunku miasta. Ale wciąż było to 14 kilometrów. Ale na prawie martwej prostej drodze spotkał nas pozornie niekończący się sznur samochodów, który potem towarzyszył nam aż do centrum miasta.
Zauważyliśmy bardzo pozytywnie, że w mieście jeździ się dużo na rowerze i że jest też bardzo dobrze rozwinięta sieć rowerowa.
Ze wszystkich miast, które widzieliśmy na naszej trasie, Wrocław robi największe wrażenie. Mieliśmy zarezerwowany hotel tuż przy centralnym rynku i nie wiedzieliśmy co sfotografować najpierw, tak pełne pięknych zabytkowych budynków jest to miasto - prawdziwa atrakcja, którą zdecydowanie powinniście odwiedzić raz.
A oto animacja z wycieczki:
https://www.relive.cc/view/v7O9BRN4EL6
Przetłumaczono za pomocą www.DeepL.com/Translator (wersja darmowa)
... link (0 Kommentare) ... comment
... older stories